zepsuta?ja?
05 stycznia 2006, 21:53
czasem sie zastnawiam....jak to jest że niektorzy są piękni i szczęśliwi...a inni brzydcy i pograżeni w smutku...a czasem i na odwrót...ja ani nie jestem adna...ani brzydka...ani gupia...ale też i niezamądra...ale czegoś tu nie rozumiem...poco...po jaką cholere musimy cierpieć...dlaczego inni mają taką sile zeby niszczyć coś co żyje w czlowieku....
moj stary mnie dzisiaj zgniótl...(w przenośni)...poprostu mnie zniszczyl...bylam taka szczęsliwa...a on mnie tak poprostu stlamsil...mój dobry nastruj...moją pozytywną energie...wszystko poszlo się jebać....nawet na impreze nie mam ochoty...już czulam ze jest we mnie jakaś iskierka...czulam ją... a tu nagle...on...on zawsze musi coś zepsuć...
dzwonilam do Maćka...oczywiście tez nie mial czasu nawet ze mną pogadać...jestem zniesmaczona tym wszystkim...źle znowu się czuje...i co ja mam zrobić...a tak nienawidze się nad sobą użalać...ale normalnie nie moge inaczej...sama czasem musze siebie pocieszyć...bo kto inny moze mnie posieszyć??
A może to ja jestem jakaś dziwna...moze to ja jestem zepsuta...i dlatego wszyscy starają się mnie zniszczyc...może jestem zagupia na zycie w tej egzystencji...niewiem...
a moze jestem obudna...nie rozumiem...
Dodaj komentarz