Archiwum październik 2002, strona 1


dzisiaj i wczoraj
24 października 2002, 18:54

moja kochana budowa czyli tarzan...zostaje rozebrana...za kilka dni już tam nie będzie huśtawki...dawno tam nie bylam...
i Lewy się pytał podobno czemu8  mnie nie ma czemu nie przychodze...idąc na budowe spotkałam z Emilą
Dąbka...a potem Lewego...troche nie chciałam z nim gadać...ale potem skoczył na mnie i zaczą pytać się
co jak gdzie kiedy i dlaczegi...zaczeliśmy tak gadać...potem poszłam do domku...

wczoraj gadałam z Kubusiem...przyjaciele w końcu to też duzo...wiem przynajmniej jak wygląda...
(jest BOSKI i ten uśmiech...o BORZE!!!)muj tata ma jutro odebrać zdjęcia z mojego ślubu...fikcyjnego
oczywiście z Emilą...ale będzie ubaw...

niedawno wróciłam z budowy...już gadam z kubą...troche sobie pogadałam z Lewym... i to wszystko z dzisiaj...

opera i duuuża zmiana...
22 października 2002, 18:57

opera? i ja? no wlaśnie...niedługo jade do opery...ale opera to tylko jedna z wielu atrakcji...
poznam nowych ludzi...czyli kolegow mojego braciszka...troche piw będzie,i ogólnie będzie miło...
tak w ogóle to troche się zmieniłam,od kiedy? od rozstania z Kubą...niedość że ściełam wlosy,to
jeszcze przestałam ubierać się na czarno i jak METAL...ubieram się jak skejt...szerokie spodnie...
bluza dresowa z napisem"Hip Hop",buty jak skejci...jeszcze tylko szerokie sznurów...a w szafie na dnie...
leza sobie glany,czarny polar,czarne bluzki z zespołami rokowymi i metalowymi,sztruksy,dżinsy...

Kuba ma już nową ukochaną...

Bez tytułu
21 października 2002, 11:14

wczoraj w nocy wymiotowalam...a nad ranem zemdlałam...trwało to chwile...ale przed oczyma widziałam całe moje życie...
ciekawe,bo w tej chwili myślalam o...Kubie...zamiast o rodzicach,czy o czymś takim to o Kubie myślałam...
dzisiaj nie poszlam do budy...i troche sobie poserfowalam po necie...dzisiaj są imieniny Jakuba...
wczoraj mialam jeszcze coś dziwnego...mianowicie SEN...o Lukaszu...uciekalam przed nim z jakimś chlopakiem...a gdy nas zlapal...
zapytał się o cos...ale ja nie odpowiedzialam...zaczęłam się wypytywać...o Emile...czemu z nią chodził?czemu mówił że ją kocha?
czemu tak zrobił?a on że chodził z nią na jaja...i że dlatego bo mu się nudziło czy coś w tym stylu...
i że chciał ją skrzywdzic...nie mogłam zrozumieć...nadal nie moge...jak można chodzić z osoba na jaja...

czemu to zawsze dziewczyny bardziej cierpią...dziewczyna zawsze pierwsza zakochuje sie...pierwsza okazuje miłość...
a potem ma nadzieje...nadzieje że on wróci...ze będzię już dobrze...czemu chłopaki mówią że dziewczyny są słabsze?
nie rozumiem...musimy to wszystko przetrwac...a chłopacy?
nastepny dzień...
19 października 2002, 18:06

dzisiaj...nie wyrabiam jak zwykle...chodź przez ten tydzień jakoś mi szlo...dziaj nie moge...dowiedzialam się ze Lewy i ja ...jesteśmy...przyjaciólmi...udawalam że chce zeby był tylko przyjacielem ale w glębi chcialam umrzeć...Emila zauwarzyla ze to coś poważniejszego,to uczucie do niego...Sylwia Emili też gadala że zauważyla że od poznania bliżej Lewego...zmienilam się...niewiem czy na leprze czy na gorsze...właściwie już mi przechodzi,bo wiem co on czuje do mnie...ale mam jednak satysfakcje...po 1 Emila nie podoba mu się,a po 2 Sylwki jeszcze bardziej nie nawidzi i podobać tez sie nie podoba...(Sylwka ma szczęście;]]]])

jutro umówilam się z Emą i Lewym na 10:30 ...niewiem czy przyjde...nie mam dla Lewego nic...: (

negatywny blog...
18 października 2002, 19:52

no i znów mam dola...i to jeszcze jakigo...
czytalam bloga kuby...wpisalam kilka razy komentarze ale nie chcialy się zapisać...nie chcialy...
napisal kilka notek temu że to koniec...więc czemu jeszcze  czuje że coś nas łączy?
i jeszcze pisze że też nie dokońca stracil uczucie...;(ciesze się ale i jest mi przykro...nie mozemy
być ze sobą tylko przez to ze on mieszka we Wloclawku a ja tu kuźwa w tej zasranej Zielonej Górze...
dlaczego???pytam się każdego dlaczego jest tak a nie inaczej...dlaczeg?!ten kto wie blagam niech da mi odpowiedź,
albo chociaż podpowiedź...dlaczego?!!!?
slucham sobie teraz Metallicy mojej najukochańszej piosenki...mojej i chyba Kuby...
Nothing Else Matters...tak bardzo...boli...boli mnie od wewnątrz...
wlaśnie sobie przypomnialam o mojej nazwie..."Metka"jest taka niesamowita...Kuba mnie tak nazwał...
od Metatlu...ściąl wlosy...jak to uslyszalam poszlam też sciąć wlosy...o  ok 20 cm krutrsze mam...
zauważylam teraz ze ten blog jest taki...taki...smutny...ponury...jak śmierć...jak prawdziwe piekło...
sorki za to że czasem wypisuje takie bzdury i ze prawie zawsze mam doła ale ja nie wiem co się stało...
od kiedy rozstałam się z Kubą(w pewnym sensie)mam dola jak nic...
tak w ogole to rano pomagalam mamie...około 13 poszlam na spotkanie z Lewym...bylo...zajebiście...
2 piwka poprawiły mi humor Lewemu też...troche sobie z nim gadalam,troche pożartowaliśmy...
troche to malo powiedziane: )pożyczylam mu plecak bo musial iść do babci,a nie mial gdzie schować reszty piw...
więc pożyczylam mu...potem poszlam do Julity,,,i poszlam do domciu,do mamy mieli przyjechać synowie dentystki...ale naszczęście nie przyjechali