Archiwum listopad 2002, strona 3


śmierć
04 listopada 2002, 19:06

śmierć...właśnie...to problem wszechczasów...moj kolega z klasy...nieżyje...przedawkował...
Boże...myślałam że umre jak się dowiedziałam...ide z anią na przerwie do wychowawczyni,a Ania na schodach
puściła taki text:Patryk nie żyje...
myslałam ze ona zartuje i zaczęłam się śmiać...poszłyśmy do pani...a ania zapytała kiedy pogrzeb?
pani uspokojała nas przez pól lekcji...wyszłyśmy tylko z sali i w ryk...potem poszłam do budowy...
Lewy czekal na mnie bardzo długo...powiedział coś o śmierci...a ja... w ryk...znowu...Lewy troche mnie uspokoił...
ale bardzo mi jest smutno...bardzo mocno...
teraz chciałabym pogadać z Kubą...ale...albo on nie chce albo nie może...

niewiem jaki moze być nagłówek...
03 listopada 2002, 16:46

 Zrobilam sobie przed chwilą wróżbe...
-czy mam szanse na bycie z Kubą?
-nie możesz miec wszystkiego czego pragniesz
to chyba miało oznaczac-NIE
szczęsliwa i roześmiana czuje się już chyba tylko przy Lewym...w głębi duszy chciałabym być z Lewym
i chciałabym żeby Kuba był szczęśliwy...Lewy jest zupełnie inny niż Kuba...zachowanie,sposób mowienia...
ale obydwóch darze wielkim uczuciem...
Kube jak milość życia...czuje ze to moja druga częsc...druga połówka...
Lewego jak przyjaciela na dobre i na złe...

to byl krótki wstęp...
Dzisiaj było całkiem ciekawie...
rano robilam jabłecznik z mamą...potem poszłam na budowe...z Lewym wpadliśmy na pomysł pujścia na grzyby...
nawiasem mówiąc grzybów...widziałam wczoraj pleśniaka(grzybisa...TOmka...huja niedomytego...pedała jebaego...itd.)
ściął sobie wlosy...pojebany koleś...nienawidze go jak najgorszego ścierwa...
w lesie myślałam że zamarzne,ale to się wytnie...;)później poszłam do domciu
nie pogadam sobie dziś cyba z Kubą w żaden sposob...

problemy...
02 listopada 2002, 16:50

dawno nic nie wpisywalam...musiałam sobie poupożadkowywac wiele spraw...
pierwszą z nich jest:Kuba
najgorsze jest to ze nic sie nie zmienilo na lepsze...jeszcze bardziej myśle o nim...marze...i cierpie...
on też cierpi...a to jeszcze bardziej boli,że tak bliska sercu osoba cierpi i to jeszcze przeze mnie...
chciałabym tam mieszkać...i teraz nie pisać takich rzeczy...ale być w jego ramionach...
to bardzo bzdetnie brzmi ale taka jest prawda...
drugą z nich jest;Lewy
u niego też się nic nie zmienilo,prawie...jego starzy myślą że ze sobą chodzimy...moi starzy również...
jego brat też,mój też...jego znajomi,moi znajomi...zajebiście...najlepsze jest to ze jesteśmy tylko przyjaciółmi...
np dzisiaj rano umowiliśmy sie na budowie przyszliśmy...chciał mnie pocałować...(w policzek)ale ja nie chcialam...w pewnym sensie...
potem pojechaliśmy z Danielem i lewego bratem do Tesco...kupiliśmy se loda(ja i Lewy)i jedliśmy z jednego pojemnika,a ci idjoci9daniel i Małpa)
cały czas się lali,ze mnie ,a czemu? niewiem...